Święta spędziłam w rodzinnym gronie no i oczywiście podjadłam troszkę dobrych rzeczy :)
Pogoda dopisała (w końcu!) więc przyodziałam odpowiedni strój i ruszyłam... w sobotę przebiegłam 8km a w niedzielę 12 (!) :)))) z czego jestem przeogromnie dumna (tym mocniej, że w niedzielę jakieś 4km biegłam w deszczu i wietrze) ponieważ pokonałam awersję do biegania po świeżym powietrzu :) myślę, że dzięki takim maratonom na bieżni organizm na tyle się wzmocnił i zahartował, że teraz nawet bieganie na powietrzu nie jest mu straszne :) a w szczególności mojemu gardłu, które potem zawsze cierpiało tygodniami :)
Okolice mam cudną więc bieganie w taki, krajobrazie sprawia wielką frajdę :)



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz