Fit

Fit

piątek, 22 listopada 2013

No to zaczynamy...

Moja przygoda ze sportem zaczęła się kilkanaście lat temu kiedy to zaczęłam grać w siatkówkę i grałam przez kolejnych kilkanaście lat. Dziś mam lat 25 i od prawie roku nie gram...
Mimo regularnych treningów przez wiele lat, nigdy nie należałam do osób najszczuplejszych (zawsze miałam ciut więcej ciałka niżeli statystyczna siatkarka) ale nieszczególnie mi to przeszkadzało :) Lubiłam swoje ciało i wciąż je lubię ale cholernie brakuje mi w życiu sportu więc postanowiłam czymś się zarazić. No i złapałam bakcyla. Bakcyla, który zowie się Fitness :)

Wystartowałam w październiku wykupując karnet na zajęcia 2x w tygodniu po 1h. Było mi mało więc w listopadzie dorzuciłam sobie trzeci trening - również godzinny. Chodzę dwa razy na CelluStop Interwał i raz na Sztangi. Wciągnęłam się w to na tyle, że od grudnia ruszam z karnetem Open i mam zamiar chodzić 3 lub 4x w tygodniu po 2h. Co drugi weekend również w soboty :)

Ale ruch to nie wszystko ;)
Moją "ukochaną" zmorą od dzieciństwa były paluszki, chipsy, popcorn - generalnie wszystko co chrupiące i oczywiście niezdrowe. Słodycze mogłyby dla mnie nie istnieć ponieważ mam na nie tzw. chcicę raz na przysłowiowe sto lat, ale chipsy? Bez nich świat byłby taki brzydki! ;)
Rytuałem stał się piątkowy lub sobotni wieczór, w którym to najpierw pichciłam coś pysznego do jedzenia a potem z przyjaciółką oglądając filmy dopychałam się chrupkościami :) No bo jak to tak film... bez niczego do chrupania?! :)
Oczywiście okłamywałabym przede wszystkim samą siebie, gdybym nie wspomniała tu o fast-foodach w postaci KFC w dostawie lub McDonaldzie ;)
Lubiłam i dalej bardzo lubię pichcić ale dla samej siebie rzadko kiedy mi się chciało więc najczęściej jadałam jakieś szybkie kanapki, tosty, sałatki a wieczorem jak miałam lenia i na coś ochotę to najprostszym sposobem było coś zamówić :)

Tym oto sposobem z tygodnia na tydzień moje ciało stawało się coraz mniej jędrne a coraz bardziej wypełnione niezdrowymi tłuszczami. Pewnego dnia powiedziałam sobie "Dość Megi! Czas się za siebie wziąć!"

No i się wzięłam :)
A blog ma za zadanie jeszcze bardziej mnie zmotywować :)
Trzymajcie kciuki!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz