Fit

Fit

środa, 11 grudnia 2013

Na szybko

Ostatnie półtora tygodnia to jeden wielki bieg, szukanie nowego mieszkania, przeprowadzka i na końcu jakby mi było mało - choroba :) rozłożyło mnie ale nie ma się co dziwić - jak się człowiek przeprowadza w tak paskudną pogodę to nie ma siły - musi się przypałętać jakieś choróbsko :)

Od ubiegłego piątku nie byłam na fitnessie przez te wszystkie zawirowania w moim życiu ale dalej trzymam się zdrowego jedzenia i od przyszłego tygodnia mam zamiar wrócić do ruchu :)

A tymczasem czekam aż moja zapiekanka ziemniaczana dojdzie w piekarniku :)

Cius!

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Kuchnia serwuje

Poniedziałek

śniadanie: serek wiejski + 2 wafle ryżowe
drugie śniadanie: owoc
obiad: makaron razowy z tuńczykiem i pomidorami
podwieczorek: garstka migdałów
kolacja: 2 jaja

Wtorek

śniadanie: serek wiejski + 2 wafle ryżowe
drugie śniadanie: sok ze świeżych owoców
obiad: makaron razowy z tuńczykiem i pomidorami
podwieczorek: świeża marchewka
kolacja: sałatka z mozzarellą

Środa

śniadanie: kanapka z ciemnego pieczywa z żółtym serem i warzywami
drugie śniadanie: owoc
obiad: pierś z kurczaka z brokułami
podwieczorek: świeża marchewka
kolacja: serek wiejski

Czwartek

śniadanie: kanapka z ciemnego pieczywa z żółtym serem i warzywami
drugie śniadanie: sok ze świeżych owoców
obiad: pierś z kurczaka z brokułami
podwieczorek: garstka migdałów
kolacja: serek wiejski

Piątek
śniadanie: jogurt naturalny z owocami
drugie śniadanie: sok ze świeżych owoców
obiad: kasza gryczana z warzywami
podwieczorek: świeża marchewka
kolacja: 2 jaja + pomidor



Tradycyjnie mnóstwo wody w trakcie dnia :)

wtorek, 26 listopada 2013

Do celu dąż...

Kiedy kobieta idzie na siłownię/fitness zazwyczaj jej celem jest zrzucenie zbędnych kilogramów i osiągnięcie wymarzonej wagi. Często gęsto prowadzi to do zafiksowania i w rezultacie tak naprawdę wychudzenia, niedowagi wręcz i innych zaburzeń. Bardzo często również zdarza się, iż zapominamy, że mięśnie są cięższe - mylnie odczytując fakt wzrostu wagi, zamiast jakby się przypuszczało - jej spadku.

Moim celem nie jest osiągnięcie konkretnej wartości wyrażonej w kilogramach. Moim celem jest poprawa kondycji, jędrności, sprężystości i wyglądu ciała. Pamiętajcie, że to WY przede wszystkim macie się dobrze czuć ze sobą :) no i oczywiście wyglądać kobieco ;) uważajcie więc z rzeźbą by nie zamienić się rolami ze swoimi chłopakami ;)


niedziela, 24 listopada 2013

A jeść będę w tym tygodniu...

Od mniej więcej dwóch tygodni zaczęłam sobie rozpisywać z dnia na dzień co będę jeść. Jest to świetna metoda na to by jeszcze lepiej usprawnić całość działania i kontrolę - zarówno spożywanych produktów jak i wydawanych pieniędzy. Przerzucam się jednak na planowanie tygodniowe (od pn do pt) - tak będzie szybciej :)
Kupujcie tylko to co jest Wam potrzebne i zdrowe - nie kupujcie rzeczy, które niepotrzebnie będą kusić i czyhać na Wasze chwile słabości - a nie ma co tu dużo mówić, takowe z pewnością nadejdą :) lepiej więc mieć w lodówce np więcej marchewki by pochrupać ją w takowej chwili :)

Poniedziałek

śniadanie: twarożek + pieczywo ryżowe x2
drugie śniadanie: gruszka
obiad: kasza gryczana z kurczakiem i warzywami
podwieczorek: surowa marchewka x2
kolacja: 2jaja na twardo + pomidor


Wtorek

śniadanie: Jogurt z owsianką i owocami
drugie śniadanie: jabłko
obiad: kasza gryczana z kurczakiem i warzywami
podwieczorek: garść migdałów
kolacja: mozzarella light z warzywami

Środa

śniadanie: twarożek + pieczywo ryżowe
drugie śniadanie: jabłko
obiad: pieczona pierś z kurczaka z brokułami + świeże warzywa
podwieczorek: surowa marchewka
kolacja: 2jaja na twardo (samo białko) + pomidor

Czwartek

śniadanie: kanapka z szynką, pomidorem, ogórkiem i sałatą
drugie śniadanie: sok grejpfrutowy
obiad: pieczona pierś z kurczaka z brokułami + świeże warzywa
podwieczorek: garść migdałów
kolacja: twarożek

Piątek

śniadanie: kanapka z żółtym serem, pomidorem i sałatą
drugie śniadanie: jabłko
obiad: makaron razowy z kurczakiem i warzywami
podwieczorek: surowa marchewka
kolacja: jajecznica + pomidor

Codziennie oczywiście 2l (minimum!)wody mineralnej niegazowanej (papa moja ukochana gazowana chlip chlip) + herbata (najlepiej zielona). Pieczywo do kanapek oczywiście ciemne - całkowicie znika białe!

A tym czasem uciekam do kina :)






piątek, 22 listopada 2013

No to zaczynamy...

Moja przygoda ze sportem zaczęła się kilkanaście lat temu kiedy to zaczęłam grać w siatkówkę i grałam przez kolejnych kilkanaście lat. Dziś mam lat 25 i od prawie roku nie gram...
Mimo regularnych treningów przez wiele lat, nigdy nie należałam do osób najszczuplejszych (zawsze miałam ciut więcej ciałka niżeli statystyczna siatkarka) ale nieszczególnie mi to przeszkadzało :) Lubiłam swoje ciało i wciąż je lubię ale cholernie brakuje mi w życiu sportu więc postanowiłam czymś się zarazić. No i złapałam bakcyla. Bakcyla, który zowie się Fitness :)

Wystartowałam w październiku wykupując karnet na zajęcia 2x w tygodniu po 1h. Było mi mało więc w listopadzie dorzuciłam sobie trzeci trening - również godzinny. Chodzę dwa razy na CelluStop Interwał i raz na Sztangi. Wciągnęłam się w to na tyle, że od grudnia ruszam z karnetem Open i mam zamiar chodzić 3 lub 4x w tygodniu po 2h. Co drugi weekend również w soboty :)

Ale ruch to nie wszystko ;)
Moją "ukochaną" zmorą od dzieciństwa były paluszki, chipsy, popcorn - generalnie wszystko co chrupiące i oczywiście niezdrowe. Słodycze mogłyby dla mnie nie istnieć ponieważ mam na nie tzw. chcicę raz na przysłowiowe sto lat, ale chipsy? Bez nich świat byłby taki brzydki! ;)
Rytuałem stał się piątkowy lub sobotni wieczór, w którym to najpierw pichciłam coś pysznego do jedzenia a potem z przyjaciółką oglądając filmy dopychałam się chrupkościami :) No bo jak to tak film... bez niczego do chrupania?! :)
Oczywiście okłamywałabym przede wszystkim samą siebie, gdybym nie wspomniała tu o fast-foodach w postaci KFC w dostawie lub McDonaldzie ;)
Lubiłam i dalej bardzo lubię pichcić ale dla samej siebie rzadko kiedy mi się chciało więc najczęściej jadałam jakieś szybkie kanapki, tosty, sałatki a wieczorem jak miałam lenia i na coś ochotę to najprostszym sposobem było coś zamówić :)

Tym oto sposobem z tygodnia na tydzień moje ciało stawało się coraz mniej jędrne a coraz bardziej wypełnione niezdrowymi tłuszczami. Pewnego dnia powiedziałam sobie "Dość Megi! Czas się za siebie wziąć!"

No i się wzięłam :)
A blog ma za zadanie jeszcze bardziej mnie zmotywować :)
Trzymajcie kciuki!